WSPOMNIENIA (CAŁE MOJE ŻYCIE)
WSPOMNIENIE TO CICHA NUTA WYJĘTA Z TONÓW PRZESZŁOŚCI,
WSPOMNIENIE TO NIĆ WYSNUTA Z DALEKIEJ PRZĘDZY MŁODOŚCI.
ROZDZIAŁ PIERWSZY DZIECIŃSTWO
Zaczęło się to moje nieszczęsne przedszkole.
Wszystko było w porządku do czasu kiedy to pierwszy raz po poobiednej drżemce wstałam z leżaka,a pod tyłkiem było mokro.
Zauważyły to dzieci i wychowawczynie.Dzieci zaczęły przezywać mnie siksa i powoli odsuwały się ode mnie,a wychowawczynie
poinformowały o tym zdarzeniu ojca,który przyszedł po mnie,no i w domu awantura na całego łącznie z biciem.
Wychowawczynie w przedszkolu zaczęły mnie nie lubić,a zwłaszcza dyrektorka p.Kozłowska,ta wyjątkowo mnie nie cierpiała.
- biła po twarzy,
- skarżyła ojcu,ktory po mnie przychodził
Czasami za to,że sikałam w przedszkolu ojciec na rozkaz matki wieczorem zamykał mnie na dwie godziny w piwnicy,ja sie bałam po zamknięciu krzyczałam to po pół godzinie przychodził i mnie wyciagał.Ojciec żeby się przypodobać matce wykonywał jej absurdalne rozkazy dotyczące mojej osoby.
Przez te sikanie matka załatwiła mnie zastrzyki Penicylinę i Debecelinę,myślała,że po tych zastrzykach mi przejdzie i przestanę sikać,niestety miało to odwrotny skutek,taki,iż teraz jestem uczulona na Penicyline za dużo było tych zastrzyków i zero skutku.
Do tego przedszkola chodzily kolezanki i koledzy,którzy póżniej będą chodzić ze mną do szkoły podstawowej w której dopiero zacznie się mój horror.
Kiedy przekroczyłam próg szkoły podstawowej wydawało mnie się,że szkoła bedzie łatwa,przyjemna i z ochotą będę do niej uczęszczać,a prawda okazała się inna,ponieważ z tymi koleżankami z którymi mieszkałam w bloku łaskawie innym uczniom donieśłi kim ja jestem i powoli dzieci zaczęły się ode mnie odsuwać,a wszystko przez to,że sikałam.
Zaczęli mnie dokuczać,ignorować a wręcz uciekać ode mnie i przezywać śmierdziel.
Nawet wychowawczyni klasy p.Dylska była nastawiona przeciwko mnie.Zrobiłam w klasie coś nie tak to albo mnie karała na miejscu,albo dzwoniła do mojej matki,badż sama osobiście przychodziła do nas do domu i wtedy zaczynały się po jej wyjściu
awantury ze strony matki lącznie z biciem,szarpaniem za włosy i wyzywaniem,a lekcje z nią w pierwszej klasie trwały do
1 w nocy,gdzie moje koleżanki i koledzy dawno już spali.Miałam tylko 5 godzin snu o 7 rano wstawałam już do szkoły,niewyspana,zmęczona i jeszcze miałam prawidłowo myśleć.Poprostu to mnie przerastało.Trwało to do piątej klasy,kiedy to wychowawstwo wzięła p.Rutowa,wtedy czułam się jak "ryba w wodzie",gdyż nie było już dzwonienia do matki oraz przychodzenia do nas do domu.
Czułam się komfortowo.
Koleżanki mimo,że mnie nie lubiły i nie chciały się ze mna zadawać to jeśłi chodzi o przedmiot matematyka to jedna po drugiej zaczęły ode mnie odpisywać zadania domowe.Był taki przypadek bo wtedy naprawdę się wściekłam,kiedy koleżanka bez przerwy zamiast sama rozwiązywac zadanie to odpisywała ode mnie wiec ją załatwiłam,raz powiedziałam jej,że nie odrobiłam zadania,ta odrazu na drugi dzień poskarżyła nauczycielce,że nie mam zadania a ja zadanie miałam wtedy wychowawczyni kazała dać zeszyt okazało się,że zadanie miałam a ona nie miała i wówczas ona dostała ocenę niedostateczną a ja dobrą.Wściekła była jak "osa".
Piąta klasa minęła bez zastrzeżeń,przeszłam do następnej klasy.,i póżniej zaczęły się schody.
Dramat zaczął się w szóstej klasie,kiedy nauczycielką historii była p.Kowalczyk Maria,nauczycielka od "siedmiu"boleści,która sama przedmiotu nie umiała to jeszcze wymagała od uczniów.Jak wykładała temat chodziła po klasie z książka czytając z książki to co ma nam przekazać zamiast opowiedzieć swoimi słowami,pytała na środku klasy sprawdzając z książką czy uczeń dobrze mowi,jak żle wstawiała ocenę niedostateczną.Połowa lekcji to opowiadanie o jej synusiu Sławku,co robi jak sobie radzi.Taka była nauczycielka.
Zrobiła ze mnie umysłowo chorą osobę,dzieci to podchwyciły zaczęły gorzej mnie traktować,mało tego dwukrotnie zostawiała mnie w tej samej klasie namawiając nauczyciela matematyki żeby mnie razem z nią pozostawiał mnie na następny rok.
Nauczycielka sama niczego nie umiała a jednak jakoś jej udało sie przejść przez życie do samego końca,ciekawe ile ona jeszcze osób skrzywdziła.
Szkoła podstawowa była najgorszym koszmarem mojego życia.
Po skończonej podstawówce poszłam do Liceum Ogólnokształcącego dla Pracujących,
- to był mój najpiękniejszy okres mojego życia
-nikt mnie nie znał
-po drugie chodziły do szkoły same dorosłe i mądre osoby
-wspieraliśmy się jak nigdy i pomagaliśmy sobie nawzajem
-nauczyciele dawali nam taryfę ulgową,gdyż w większości były to ludzie pracujący i zbytnio nie miały czasu na gruntowną naukę.
Nauka w tej szkole trwała cztery lata dla mnie mogłaby trwać nawet sześć tak był zgrany zespół klasowy,że z przyjemnościa chciało się chodzić do szkoły,ale wszystko co dobre szybko się kończy zostają tylko dobre wspomnienia.
Najpiękniejszy okres mojego życia to był okres licealny.
Po skończeniu liceum trzeba było pójśc do pracy.
Pierwszą moją pracą była księgarnia na ulicy Ozimskiej,ktorej kierownikiem był p.Jackiewicz,szef ulegl na pomówienia innych,po miesiącu rzekomo przeze mnie dostał udaru a mnie zakwalifikował do zwolnienia,nie żałowałam,gdyż oprócz dwóch osób reszta nadawała się do kasacji,wiec odeszłam z ulgą z tego miejsca.
Drugą moją pracą była Polska Poczta S.A.pod kierownictwem Kotasa Jerzego,ale moim bezpośrednim przełożonym został z-ca dyrektora Ferdynand Weber.Pracowałam jako maszynistka,a kierownikiem moim był p.Miękisiak.Pewnego dnia coś się nie spodobało Weberowi bo mnie przesunął do działu technicznego gdzie z-cą kierownika była Weberowa jego żona i tam były cyrki,po których zostałam zwolniona z pracy bo ona w domu wszzystko mu donosiła co się dzieje w pokoju,jak ja wtedy płakałam bo to była moja pierwsza poważna praca.
Póżniej się dowiedziałam od p.Chomickiej,że jego załatwił kierowca miał zawał i musiał ustąpić ze stanowiska,a wtedy inni wzięłi się za Weberową i zaczęłi ją przenosić z działu do działu,gdyż nic nie umiała a miała wykształcenie podstawowe i tak az do emerytury,a to była kara za mnie i innych,ogólnie jej nie lubili w pracy.
Będąc jeszcze na poczcie zacżełam uczęszczać do Ośrodka Akademickiego,gdzie poznałam swojego przyszłego męża.Studniował bibliotetekarswo i własnie kończył szkołę,prosił abym mu napisała pracę magisterską na maszynie,a że z zawodu byłam maszynistką chętnie się zgodziłam,i tak zacxzęła sie nasza znajomość najpierw raz w tygodniu w akademiku przy kościele OO.Jezuitów,ktora póżniej przerodzila się w prawdziwą miłość i zaczęlismy się spotykać niemal codziennie.Po obronie pracy i skończeniu nauki znalazłam mu pracę w księgarni u p.Jackiewicza,gdzie przepracował 5 lat,a ślub braliśmy jak oboje pracowaliśmy na poczcie.
Przed śłubem zaprosił mnie na 5 dni do swoich rodziców az za Białystok,oczywiście zgodziłam sie na to.
ROZDZIAŁ DRUGI. KU DOROSŁOŚCI
Po przyjeżdzie na miejsce w rodzinne strony przyszłego męża,przywitała mnie bukietem polnych kwiatów jego siostra Anna,jego matka i ojciec to prości ludzie,a ja bylam zmęczona podróżą więc po przyjeżdzie i krótkiej rozmowie położyłam się aby odpocząć.
Oni mieszkali bardzo skromnie,stary dom,zagradzony starymi meblami,stary piec i łóżka.Myśmy miieszkali w pokoju koło pieca.Pierwsza noc minęła bardzo szybko i wyspaliśmy się,na drugi dzień pojechaliśmy do miasta Białystok na zwiedzanie miasta.Do domu wróciliśmy na obiad.
Po obiedzie poszliśmy do sadu i poznałam bliższe okolice mojego przyszłego męża oraz poszliśmy z wizytą do wujenki Barbary.
Miło zleciały nam te pięć dni i wrociliśmy do Opola,gdzie szykowaliśmy się do ślubu,oczywiście moja matka jak zwykle była niezadowolona z takiego obrotu sprawy,nie takiego zięcia oczekiwała,my się tym nie przejmowaliśmy i zaczęliśmy robić swoje.Na samym początku poszliśmy dać na zapowiedzi do kościoła oraz do USC zarezerwować miejsce,póżniej poszukaliśmy dobrej restauracji na nasze wesele oraz zaakceptowanie menu na wesele dla gosci,również zrobiliśmy listę gości weselnych,jednocześnie pracowaliśmy razem na Polska Poczta S.A.
Załuję tylko jednego,źe zaraz po ślubie nie wynajeliśmy mieszkania.
W domu Heniek przyniósł magnetofon,żeby odsluchać utwory jakie mieliśmy puszczać na naszym weselu,jak Heniek wyszedł do siebie wtedy matka zaczęła mnie robić awanturę co ja wyprawiam,mieszkanie brudne a ja szykuje wesele,wzięliśmy odmalowaliśmy kuchnię na przyjęcie ewemtualnych gości weselnych.Uszyłam sobie pod namową matki ślubna suknie,która mnie się nie podobała,ale matka zaznaczyła,że jak ubiorę inną to nie przyjdzie na ślub.Tato był bardzo zadowolony.
Poszliśmy do USC zarezerwować godzinę i datę ślubu na 20 pażdziernika 1979r.godzina 10,oo rano,jeszcze przed ślubem musiałam iśc do fryzjera,a ślub kościelny był wyznaczony na godzinę 13.oo w Opolskiej Katedrze.
W końcu nadszedł ten wymarzony dzień ślubu.Pobudka o 7,oo rano,póżniej fryzjer,a póżniej śłub w USC razem ze świadkami i kilkoma osobami.Gdy przyjechała rodzinka ze strony mojej i mojego męża,po ślubie cywilnym troche w domu porozmawialiśmy,a tuż przed wyjsciem do kościoła,ciotka Marysia z Czeladzi kazała nam klęczeć przez 10 minut na grochu,dlatego,żeby wiedzieć jakie życie jest cieżkie to symbol.
Udaliśmy sie do kościoła na uroczystą Mszę i przyrzeczenie małżeńskie.Msza trwała godzinę,a póżniej wszyscy udaliśmy się do autobusu,który wcześniej zamówiliśmy i pojechaliśmy do restauracji Festivalowa na zabawę weselną,ktora trwała go 23.oo,a na której bawiło się 22 osoby,a zamówione dania były pod ilość gości na weselu.Nastąpiły oczepinu o godzinie 23,00,na których uzbieraliśmy 200zł.
Po skończonej zabawie goście pojechali do domów a my do hotelu na jedną noc.Wstaliśmy o 12,oo w południe i poszliśmy do domu,a w domu awanturaod matki,czemu tak póżno przychodzicie tu trzeba gości zegnać,którzy odjeżdżają,zawsze musiała się wtracać w nasze życie,a byliśmy już dorośli.
Dobrze się było bawić,ale niestety obowiązki wzywają i trzeba było wstawać do pracy,po przyjściu do pracy kierownik dzialu tam gdzie pracował mój mąż złożył mu życzenia wręczyli mu gożdziki,tak samo było z mojej strony,pracownicy złożyli życzenia wraz z bukietem gożdzików,było to przyjemne,a w prezencie otrzymał o miesiąc dłużej pracy,póżniej sie z nim rozstali i musiałam mu poszukać innej pracy,ja na poczcie przepracowałam do końca grudnia i też musiałam szukać dla siebie nowej pracy.
Mężowi załatwiłam pracę w ksiegarni tam gdzie kiedyś ja sama pracowałam,a dla siebie w WiK w Opolu.Rozppoczął się akby nowy etap w naszym życiu i nowe doświadczenia,nowe poznawanie ludzi,z którymi wcześniej się nie znalismy.
Męża pracowników znałam wcześniej,gdyż kiedyś sama pracowałam miesiąc w tej samej księgarni,co do swojej nowej pracy w WiK nie znałam prawie nikogo,ale za to mnie znał sąsiad,ktory tam pracował,gdy mnie zobaczył odrazu powiedział mojej kierowniczce kim jestem,a ona poczyniła pewne kroki do zwolnienia mnie z pracy,stało to się w chwili,gdy będąc w ciąży poszła do radcy prawnego,a ta załatwiła mnie dyplomatycznie to znaczy umowa o prace przełuzona do dnia porodu,po porodzie jeszcze przez okres czterech miesięcy pobierałam zasiłek,a póżniej po okresie macieżyńskim matka moja załatwiła mnie pracę w OPRF.
ROZDZIAŁ TRZECI.WALKA O DZIECKO.
Doczekaliśmy się pierwszego syna,który przyszedł na świat 25 września 1982 roku,na imię dałam mu Adam,rodzice zwłaszcza ojciec bardzo się ucieszył z pierwszego wnuka,matka niby też,ale widać było przygnębienie.Po powrocie ze szpitala z dzieckiem do domu,mieszkanie było wysprzątane na jego przyjście,łóżeczko dla malucha przygotowane,część rzeczy(ubranek)kupowałam jeszcze przed porodem,także miałam komplet,po przyjściu do domu poleciałam do mleczarni kupić mu mleko a nie o takie mleko chodziło po napiciu się zaczął wymiotować,więc kupiłam mu humanę,którą przyjął organizm.Dziecko zaczęło ruśc,aż pewnego dnia przy raczkowaniu zaczął mi padać główką w dół,nie wiedziałam co jest,poszłam do lekarki zrobiłam badania okazało się,że ma dużą anemię z braku odpowiedniego pożywienia.Lekarka przepisała mu MAR na anemię i to pomogło na trochę,po nocach nie dawał nam spać,budził się,płakał.Pojechałam z nim do teściów aż za Białystok tam w domu dostał gorączki musiałam wezwać pogotowie i w ten sposób Adam znalazł sie w szpitalu,gdzie dano mu transfuzję krwi,przeleżał trzy tygodnie,a póżniej wróciłam z nim do Opola.Była to walka o jego życie,bardzo się bałam,ale zakończyła się sukcesem.
Nastał rok 1984 wtedy to wyszłam z dzieckiem na 1.5 godzinny spacer nad Odrę,po którym jak wróciliśmy do domu Adam zaczął samodzielnie jeść od tego momentu przesypiał wszystkie noce i czuł się dobrze,az do chwili kiedy mąż zaczął syna kąpać wtedy zalewał mu uszy i trzeba bylo skorzystać z pomocy laryngologa a to kosztuje,same krople do uszu były drogie,tak zrobił 25 razy gdyby nie moja interwencja dziecko byloby głuche,a tak rozwijało się prawidłowo.Najgorsze w tym wszystkim jest to,że matka wtracała się do wychowywania mego syna,gdyż uważała mnie za nienormalną i że sobie nie poradzę,raz musiała interweniować położna,bo chciała trzy tygodniowemu dziecku podać do jedzenia pomidory.Ojciec z kolei przepadał za wnukiem,jadąc na spacer zawoził go do swoich kolegów żeby go zobaczyli i zazdrościli mu wnuka.Gdy Adam trochę podrósł musiałam pójść do pracy i wlaśnie wtedy pracę w OPRF załatwiła mi matka poprzez swoje znajomości bo dawniej sama tam pracowała.
ROZDZIAŁ CZWARTY.PRACA,DOM,ROZMOWY Z MĘŻEM.
Najwyższy czas aby pójść do pracy,Adam był już trzylatkiem mąż poszedł mu załatwić renomowane przedszkole dzięki temu,że w poprzednim roku był św.Mikołajem to go juz znali dlatego Adam dostał się do tego przedszkola.Było dobrze myśmy mieli swoją pracę,Heńkowi załatwiłam pracę na PKP w charakterze bibliotekarza,w końcu pracował w swoim wyuczonym zawodzie.Pracując tam miał z tego korzyści w postaci przydziału na węgiel oraz bezpłatnych biletów na podróże pociągami PKP z czdgo chętnie skorzystaliśmy.
Pracowałam nadal w OPRF na stanowisku maszynistki i telefonistki,gdyż nie było telefonistki więc musiałam brać dwa etaty.
Po powrocie z pracy do domu oczywiście matka gotowała nam obiady,siedzieliśmy w swoim pokoju i rozmawialiśmy,nagle do pokoju weszła moja matka robiąc nam karczemne awantury o wszystko,nie moglismy spokojnie rozmawiać w swoim małym azylu.Na początku nie zwracaliśmy na to uwagi,pogada sobie i pójdzie,ale jedak tak nie było,codziennie po pracy mieliśmy wizytę w pokoju mojej matki,jak długo można to wytrzymywać,ciągle w nerwach i nie kwasie.Myśmy nadal pracowali w swoich zakładach pracy,ale widać było,że Heniek miał powoli dość mojej matki i tych awantur.Wypłaty dawał mnie i ja rządziłam w naszym gniazdku,aż pewnego dnia miarka się przebrała,powiedział mnie,że odchodzi narazie zatrzyma się w hotelu,a póżniej coś sobie wynajmie na mieście,jak powiedział tak uczynił mimo to dalej oddawał mnie swoją pensję,ale do czasu.Pamiętam jego ostatnią pensje premię,którą dostałam od niego oraz załatwione dla mnie i syna wczasy w Bierutowicach trzytygodniowe.Póżniej odszedł na stałe,ale do syna przychodził na podwórko by porozmawiać.Moja matka tą sytuacją była zadowolona,wreszcie dopięła swego,żeby zniszczyć mnie małżeństwo,namówiła mnie do rozwodu na podstawie,iż jest geyem,zapytałam go przyznał rację matce.Miało być jeszcze jedno dziecko ale nie wyszło,gdyż on już ze mną nie mieszkał i to był koniec naszego małżeństwa.W końcu PKP przydzieliła mu mieszkanie kolejowe na Armii Krajowej,pomagałam mu w przeprowadzce,myślałam,że może jeszcze da się uratować nasz związek,ale nic z tego,nie chciał więcej być ze mną i również przestawał dawać swoją pensję dla mnie,wywalczyłam tylko 300zł alimentów dla syna plus moja wypłata i to musiało mnie starczyć na miesiąc,nadal pracowałam w OPRF-ie.
Adam rozwijał się bardzo dobrze,mając 7 lat poszedł do szkoły trafił pod opiekę wychowawczyni Ireny Rosickiej,która była bardzo wymagająca i dociekliwa,chodziła po domach uczniów i wyciągała wnioski z którymi pózniej się dzieliła z innymi nauczycielkami szkoły.Koledze Adama Radkowi gdy była u niego w domu powiedziała,że ja jestem głupia,swojej następczyni od piątej klasy powiedziała,iż jestem nienormalna,a to wszystko za sprawą nauczycielki Kowalczyk Marii,która uczyła w tej szkole tak samo jak mnie kiedyś uczyła,nie zmieniła swoich zasad,więc dobrze mnie znała,na szczęście nie miałam z nią problemów mimo,że mego syna też uczyła.Adam u niej miał oceny dostateczne i dobre.
Mąż mój niestety wolał jeżdzić niż przejmować się swoim synem.Wszystko było na mojej głowie,począwszy od wyprawki dziecka do szkoły,jedzenie,wywiadówki,ferie letnie i zimowe,wczasy,to wszystko ja organizowałam mojemu dziecku za własne pieniądze.Mieliśmy jeszcze wczasy pod gruszą,ale korzystaliśmy z nich żadko.Adam ze mną zwiedził prawie pół Polski i dobrze się czuł wszędzie gdzie byliśmy.Po pierwszej klasie Adam pojechał do sanatorium ze względu na zatykanie się górnych dróg oddechowych,także w domu trochę odpoczęłam,ale co sobotę byłam u niego,żeby nie czuł się samotnym.Sanatorium trwało trzy tygodnie i powrót do domu.Resztę wakacji Adam spędził w domu.
Zaczęła się druga klasa podstawówki i przygotowania do Pierwszej Komunii Św.mego syna.Chrzestnymi Adama zostali Mirosława Droś oraz Slawomir Mirecki,w porozumieniu z Mirosławą odnośnie prezentu dla Adama wspólnie kupiłyśmy mu aparat Polaroid do robienia zdjęć jednorazowych.Takich zdjęć jednorazowo było 10,był to drogi aparat,ale moglismy sobie na niego pozwolić w tamtych czasach,a Slawek w prezencie synowi dał zepsutego wolkena.Oczywiście po Mszy św.był uroczysty obiad dla wszystkich,o 15.oo poszliśmy na nabożeństwo do kościoła i wspólne zdjęcie.Byłam nie zadowolona z prezentu Sławka,gdyż on mnie traktował jak umysłowo chorą,na ulicy udawał,że nie zna i żadko do nas przychodził,z kolei do chrzestnej Adama Mirki regularnie odwiedzaliśmy ją w domu.Chciałam innego chrzestnego dla syna ale Mirka się nie zgodziła,powiedziała,że jak wezmę kogoś innego to ona nie zostanie chrzestną.Tak minęła Komunia oraz druga klasa.
Tak leciały lata,rok po roku,aż Adam dostał się pod opiekę pani wychowawczyni Zuzanny Kobyry od czwartej klasy,była to matematyczka z zawodu,ale dobrze nie umiała swojego przedmiotu wyłożyc wtem nie które dzieci miały problemy jak mój syn,który ni w ząb jej nie rozumiał,gdyż swego przedmiotu ne umiała przełożyć na język zrozumiały dla czwartoklasistów.Adam miał z tym problemy,powstała rywalizacja jak pani z polskiego da mu na koniec ocenę niedostateczną to ona da dostateczną i na odwrót.Gdyby nie końcowe oceny z klasy ósmej mój syn byłby wzorowym uczniem.
Po skończeniu podstawówki powstał dylemat do jakiej szkoły syn pójdzie,za radą pewnej osoby skierowałam go do szkoły artystycznej czteroletniej zakończonej maturą.
W połowie szkoły zmarła moja matka i odtąd musiałam sobie sama radzić,mąż nie chciał wrócić i nam nie pomagał,ale kasa była za dom z Prokocimia i ostatnia emerytura matki na trochę wystarczyła.Pomyślałam sobie póki Adam uczy się w szkole artystycznej nie będę jeszcze sprzedawała domu w Prokocimiu i tak zrobiłam.
W czasie wakacji napisałam do p.Czarneckiego z prośbą aby rozglądnął się za kupcem i sprzedał mój dom,po smierci matki musiałam pójść do sądu żeby sędzia zatwierfziła akt notarialny,który wysłałam p.Czarneckiemu.P.Czarnecki rozpocząl poszukiwania kupca na dom.
Adam był juz na pierwszym roku studiów kiedy dom został sprzedany za 350tys.zl.,tych pieniędzy nie miałam długo,gdyż wiadomo,że znalazły się pseudo koleżanki,które zaczęły pożyczać ode mnie kasy badż tworzyć restauracje byle mnie oskubać,na początek poprosiłam sąsiadkę w pomocy poszukiwania malarza,gdyż chciałam zrobić remont mieszkania i żle ulokowałam znajomości,sąsiadka zaraz wynajeła swoich pseudo robotników,ktorzy obijali się wyciągając ode mnie kasę bądż żle wykonali usługę a zgrniali naprawdę krocie ode mnie (tak było w przypadku łazienki i kabiny prysznicowej,założyli kolanko odwrotnie i po kilku kapaniach się zatyka się kabina a woda wylewa sie prawie na przedpokój,dopiero po latach to wyszło,a za lazienkę zapłaciłam 82.tys.zl.Póżniej sie dowiedziałam,że przeciw nim toczy się postępowanie sądowe,gdyż żle wykonali prace remontowe i oczywiście proces przegrali to ode mnie wyłudzili 130tys.zł niby na jakieś wesele w rodzinie.Remont mego mieszkania trwał dwa miesiące,po wszystkim pojechaliśmy na trzytygodmiową wycieczkę do Grecji na,której ja się żle czułam,ponieważ wtedy już mój syn zaczął mnie traktować jak niedorozwiniętą i zaczął mnie dokuczać i być względem mnie wulgarnym.
ROZDZIAŁ PIĄTY.ZŁE TRAKTOWANIE MNIE PRZEZ SYNA,PARKING.
Odkąd przyjechaliśmy z Grecji syn cały czas był i jest nadal do mnie wrogo nastawiony,wyzywa mnie wulgarnie i robi na złość,to wszystko dzięki znajomości sąsiadów Małgorzaty i Grzegorza Lilien i jak tu żyć z piętnem,że jest się nienormalnym bo sąsiedzi tak orzekli,co pieniądze potrafią zrobić z człowieka,om tylko daj na balangi,imprezy z nimi,jeszcze w to wciągnęli Magdalenę i Grzegorza Umierlików,do czasu dawałam po 100zł na imprezki zakrapiane,a gdy nie chciałam dać to mnie wyśmiewał i traktował jak umysłowo chorą osobę.W ten sposób Adam nauczył się pić piwo.
W pewnym momencie Gośka zaproponowała Adamowi aby razem z nią wybrał się na zrobienie prawa jazdy oczywiście za moje pieniądze,zrobił i zdał za drugim podejściem.Kupiłam mu samochód używany zeby jeżdził,po pewnym czasie go rozwalił,póżniej kupiłam drugi używany którego po pewnym czasie też załatwił,robiąc tym samym mnie na złość,żebym tylko kasę wydawała na jego zachcianki.Poszłam raz z nim do tego instruktora,który dowiedział się,że mam kasę zproponował mnie współudział w zrobieniu parkingu samochodowego tylko z tą różnicą,że to ja płaciłam za wszystko a on czerpał z tego profity dla siebie.Taki był cwany.Póki on żył to parking jakoś prosperował,ja próbowałam zrobić prawo jazdy,ale mnie nie wychodziło,Pan Błachowski mnie namawiał po każdej przegranej aby tylko dawała kasę do WORD-u,póżniej się skapowałam o co chodzi i zaniechałam dalszej nauki.Na parkingu mieliśmy dyżury,na początku pracowała tam Alicja Kużniar,Patryk Martynowski,mój syn,ja oraz Gienek,a Błachowski wpadał zobaczył utarg połowę zabierał dopytywał się ile samochodów jest i tyle go widziano.Pod koniec jego życia okazało się,że jednak ja miałam rację,iż za wszystko od początku do końca ja wszystko wyłożyłam on wogóle nic a nic się nie dołożył a jeszcze czerpał profity,jak tak można na kimś żerować,mało tego poprosił mnie o pożyczenie 10.000zl,które odda w póżniejszym terminie czego też nie zrobił,gdyż zmarł.Po jego śmierci ja ten parking prowadziłam do maja następnego roku.,i znowu pieniądze utopione w błoto bo nikt mnie ich nie zwrócił.W ten sposób traciłam kasę ze sprzedaży domu.Szukałam nowego nabywcy na prowadzenie parkingu,znalazł się taki bo to był kierowca,który u mnie parkował samochód i płacił abonament.W czasie pracy na parkingu przyjechali Grzegorz i Magdalena Umerlik,pożyczyli ode mnie 2000tys.zl,oczywiście za zwrotem,który mieli spłacać,początkowo spłacali póżniej już nie bo nie mieli z czego,a ja nie nalegałam,zaproponowali mnie natomiast wynająć restaurację najgorszą z możliwych,to byla ROMA z małym dochodem tam wiele nie można było zarobić,gdyż restauracja była schowana w głębi,ale ich znajomi chętnie przychodzili pijąc piwo.W ten sposób Umerliki zarabiali na piwie i innych napojach,myśleli,że zbiją na tym kokosy,znając ich szczególnie Grześka wszystkie zarobione pieniądze,którymi powinni oplacić czynsz i inne szły na ich balangi czyli inaczej mówiąc przepuszczali zarobione pieniądze,ja w ten interes wyłożyłam pół miliona,których mnie nie oddali a jeszcze lepiej gadali na mój temat,że mam coś z głową.Biznes ich długo nie wytrzymał bo już po roku musieli pożegnać się z restauracją,tak to się skończyło i ani ja ani oni z tego nie skorzystali jedynie co stanęliśmy przed sądem i mamy do dzisiaj komornika na głowie,na szczęście moja emerytura jest niska więc komornik narazie nic mnie nie zabiera,ale jak długo nie wiem,od tamtej pory zakończyłam znajomość z Umerlikami,co jedynie z tamtego okresu pozostało to zle traktowanie mnie przez syna mimo,że tyle mu ofiarowałam z czystego serca.
ROZDZIAŁ SZÓSTY.POJAWIENIE SIĘ ŁUKASZA KORTUSA W DOMU.
Miałam już komputer i sobie czatowałam w nadzieiiż poznam kogoś wartościowego,który by mnie pokochał od serca i był ze mną na dobre i na złe,moje marzenie spełniło się po części,gdyż nie tylko chodziłi mnie o miłość,ale o człowieka,który mógłby mnie finansować,gdyż kasa ze sprzedaży domu kończyła się w zastraszającym tempie,czego on nie wiedział.Owszem zaprosiłam go na świeta wielkanocne na pięć dni,przyjechał,poszliśmy do kościoła,na spacer,na cmentarz było dobrze,wyjeżdżając obiecał,iż się w maju zjawi u mnie na stałe,tak też się stało.Teraz już czekałam na jego przyjazd,gdyż on pracował musiał sie zwolnić i zakończyć pracę by mogł do mnie na stałe przyjechać,tak też się stało.
Pierwszy zgrzyt między nami pojawił się tydzień po jego przyjeżdzie,chodziło o pójście ze mną w niedzielę do kościoła,obudził się z piekielną awanturę mówiąc,że ja długo tu bedzie mieszkał to nigdy ze mna nigdzie nie będzie chodził,pomyślałam,że to była tylko mistyfikacja,robiąc dobre wrażenie abym go zaakceptowała,aleciągnęłam to dalej aby zobaczyć co z tego wyjdzie.Wtedy tylko krzyczał na mnie drugim razem zaczęło sie szarpanie za ucho aż 87 razy,doprowadził do peknięcia bębenka usznego,ktory mam do dzisiaj,prawie nie słyszę na prawe ucho.Życie toczyło się dalej,znalazłam dla niego prace w firmie OBI za 1.100zl miesięcznie,na dziale budowlanym.Robiłam mu obiady,gdyż ja sama szukałam pracy i nie mogłam znależć a on nalegał bym zaczęła pracować bo z jednej pensji ciężko się utrzymać.W końcu znalazłam pracę jako salowa w szpitalu wojewódzkim na ulicy Katowickiej,praca nie była łatwa i przeważnie na nocki.Sprzatałyśmy gabinety lekarskie,hole,schody,poręcze,ale i tak po czterech miesiąćach zostałam zwolniona i znowu trzeba było szukać nowej pracy,gdyż Łukasz już nie chętnie wyciągał kase z banku żeby mnie dać na życie a w pewnym momencie ja musiałam sama starać się o kasę dla nas.Na ten cel musiałam sprzedać swoje trzy złote pierścionki za które otrzymałam nie wiele (250zł).Póżniej spotkałam sąsiada,który był mnie winien 500zł,ucieszyłam się,że bedziemy mieli za co żyć.
Po pewnym czasie znowu udało mnie się znależć prace w sklepie TESCO.Zarabiałam tam 1.200zł miesięcznie,ale co z tego kiedy dzieki pani Grażynce,która zaczęla pracowników zwalniać bez powodu na co dyrektorka przystawała,aż pewnego dnia miarka się przybrała,dyrektorka w końcu zwolniła Grażynę,tam przepracowałam dwa miesiące a póżniej przeniosłam się do nowo otwartego TESCO,w którym też długo nie pracowałam,gdyż już wtedy fama poleciała z tamtego TESCO jakim jestem pracownikiem i zrobili wszystko aby mnie zwolnić,niestety więcej nie udało mnie się znależć innej pracy.Łukasz w OBI pracował caly czas. Utrzymywał mnie a przy okazji zaczął mnie lekceważyć,niszcząc moje rzeczy takie jak wybił szybę od meblościanki a nowej szyby nie założył,zniszczył mój telefon,nie miałam kontaktów ze znajomymi a tylko dlatego,że miałam jego zdjęcie na pulpicie,był perfidny.Poprostu przestałam go kochać,dla mnie liczyła się tylko kasa od niego.Dalej traktował mnie obcesowo,nie pozwalał abym miała kontakt z jego rodziną a ja i tak z nimi pisałam,gdy to si,ę wydało zresetował mnie komputer i zmienił hasło ja i tak zrobiłam swoje.Powoli miałam dość takiego traktowania oznajmiłam mu,że jak jeszcze raz podciągnie ucho wyleci z domu,on niby się wystraszył na jakiś czas miałam spokój.Nie trwało to jednak długo po pewnym czasie znowu jego zachowanie się odmieniło i znowu było tak samo jak poprzednio,gdy poszedł do pracy wpadłam na pomysł aby jak wróci powiedzieć mu aby wypłacił mnie 1.500zł i spakował się i wracał do dmu,gdyż tego nerwowego napięcia i traktowania już nie wytrzymywałam,jak myślałam tak zrobiłam po jego przyjściu z pracy a on nie namyśłając się długo poszedł i złożył wypowiedzenie,było mnie to na ręke już u mnie nie będzie się panoszył i rozkazywał,kiedy mam się kłaść spać bo on sobie tak życzy.Była taka sytuacja w nocy kiedy się położyłam on rownież i zasnął a ja nie mogłam spać zaczęłam łkać i myśłeć dlaczego on mnie tak traktuje po chamsku,on usłyszał obudził się i dopiero dostałam od niego głośną reprymendę,naprawdę miałam dosyć.Wszystko miałam wykonywać na jego rozkaz jakbym była conajmniej jego córką,ale tak się nie da i dobrze zrobiłam,ponieważ w końcu się wyprowadził i wyjechał a mnie aż ulżyło,teraz mogłam robić co chciałam zostałam sama.Po jego wyjeżdzie rozpoczęłam znowu czatowanie na czat.onet.pl.z zamiarem,iż może kogoś mądrego znajdę nie takiego jakim był Łukasz.Po wyjeżdzie Łukasza a zbliżały się święta wielkanocne ja nie miałam kasy a Adam na Wielkanoc nic nie kupił oprócz fasolki po bretonsku to za karę,że wyrzuciłam Łukasza z domu,takiego mam syna kochanego.
ROZDZIAŁ SIÓDMY.ZABAWA NA CZAT.ONET.PL
Po wyjeżdzie Łukasza w końcu odetchnęłam i z powrotem weszłam na czat,ale teraz ostrożnie sobie dobierałam swoich rozmówców.Pierwszym moim pokojem byl pokój "45_i_więcej",tam poznałam czatusi,nie którzy byli bardzo milia nie którzy w ogóle nie chcieli na privach rozmawiać.Poznałam tam takie nicki jak MOBY DICK,TOBIASZ,LILA,JĘDRUSIEK,LESZEK W-wa,Fajną45 i innych.Wszystko było w porządku,rozmawialiśmy,siedziałam tylkow tym pokoju,gdyż jako początkująca czatowiczka nie wiedziałam jeszcze iż mozna się przemieszczać do innych pokoi.
Wtedy miałam internet prywatnie czasami ciął zwłaszcza w weekendy,gdyż za duzo ludzi siedziało i miałam kłopoty,w soboty ciął wieczorami i go nie było aż do niedzieli,byłam wściekła,bo się płaciło za niego 35zł,a ja raz miałam kasę a raz nie,różnie z tym bywało,ale gdy sprzedałam dom wtedy przeszłam do UPC i chodzi bez zarzutu.Nie mając internetu bo wyłaczyli na 1.5 roku grałam tylko w grę zainstalowaną,do momentu,aż kolega z internetu przyszedł i powiedział,że jeden pan udostępnił mnie lącze wtedy internet mnie przywrócili.
Zaczynałam od nowa czatowanie i poznawanie coraz to nowych czatusi,tylko z tym,że założyłam swój pokój czatowy o nazwie "Serce dla Ciebie" i do niego zaczęłam zapraszać czatusi.Pierwszą osobą był nick "Gwiazda Południa" za nią podązyły inne nicki takie jak "Króliczek123,Deser Flovers,Rafii,kot bohemot,lenek,kłuney,Carlito,Cal Vanessa i inni.,te dwa ostatnie nicki szczególnie póżniej mnie dokuczyli,ale to w dalszej części opowiadania,Aneta45.Pokój cieszył się dużym zainteresowaniem,moją prawą ręką na pokoju została Gwiazda Południa,która póżniej okazała sie wredną mendą.
Spotykaliśmy się co wieczór na pokoju,rozmowy się toczyły w przyjaznej atmosferze,nikt nie wyzywał nikogo,fajnie było,zapraszali mnie również na inne pokoje,gdzie otrzymywałam statusy,sopy,opy,nie wiedziałam tylko jednej rzeczy,że jest podgląd rozmów z pokoi czatowych,ja na początku z tego nie korzystałam dopiero póżniej,ale to inna historia.W pewnym momencie Cal Vanessa wzięła mnie na priv pytając mnie co ma zrobić z Carlito,gdyż ten sie w niej zakochał,ale ćpał czasami,wprawdzie spotykali się na skype i rozmawiali ze sobą ona widziała co robił przed pójściem do pracy,on był jej narzeczonym,więc mu doradzałam w tej kwestii,ale kiedyś coś się stało i przestałam się z nimi zadawać,któregoś dnia ćarlito wziął mnie na priv i kazał przejśc na gg w celu rozmowy o Cal Vanessie,nie wiedziałam bo jeszcze nie korzystałam z podglądu,iż on to uknuł razem z nickiem Shalloy.Pisaliśmy ze soba trzy dni,pózniej napisał,że potrzebuje mojej korony z pokoju gdyż chce ustawić zaporę przeciwko Cal Vanessie,ja niczego nie podejrzewając oddałam koronę a on wszedł na pokój ściagnął wszystkie statusy wywalił naszą rozmowę z gg na ogole a na końcu na moim pokoju mnie zbanował a póżniej oddal mój pokój właśnie Shalloy,od tamtej pory po dwóch dniach od tego incydentu Gwiazda Południa na mnie zaczęła się mścić przez siedem lat.Zaczęła łazić po pokojach i buntować innych przeciwko mnie a tam gdzie mieliśmy statusy zapraszała królów pokoi na priv i o mnie im pisała,byli tacy,którzy w to wierzyli ściągali mnie statusy banowali,tak było m.in.na pokoju "20-30-lat_i_więcej,gdzie królem pokoju był Michał35,tam miałam opa danego mnie przez nicka Janicek,który nie wierzył plotom i tym co piszą na mój temat,zawsze mnie odbanowywał,nick Mariusz,którego uważałam za przyjeciela uwierzył jej zaczął mnie tępić,na innych pokojach było podobnie.Najgorzej było na pokoju Piotra71 "Poznań_i_okolice",tam zbierali się wieczorami i na mój temat pisali rzeczy wyssane z palca a inni wierzyli.Pózniej ogłosiła,że idzie na roczny urlop od czata (a wtedy mnie nienawidziło pół czata) i poszła.
Zachowywałam się normalnie na nikogo nic nie pisałam ani się nie skarżyłam,przez rok jej nieobecności królowie przekonali się,iż tak nie jest jak ona im pisała.Tiberiusz też mnie nienawidził przez nią i obsmarowywał dając bany w innych pokojach,to samo było na pokoju u nicka Bezlitosny Demon,tam zwlaszcza nick Czatusia41 dawała mnie popalić,gdyż jej uwierzyła i innym.Po roku wróciła na czat Gwiazda Poludnia i dalej zaczęła mącić po pokojach na mój temat tylko tym razem srodze się zawiodła,gdyż już nie wszyscy jej uwierzyli w to co pisała.Mieliśmy wspólne sopy na pokoju u nicka AndrzejaD,na drugi dzień kiedy weszlam na czat momentalnie na priv wziął mnie król tego pokoju i wysłam logi,które ona na mnie mu pisała,ja mu wytlumaczyłam,że ona robi przeciwko mnie nagonkę aby inni uwierzyli a to wszystko było wyssane z palca,AdnrzejD ściągnął jej na pokoju sopa u siebie i zbanował,nie potrzebuje plotkary,tak jeszcze zrobiło siedmiu króli na swoich pokojach,ale była wściekła jednego dnia straciła osiem sopów.Przeniosła się na pokój Piotra71 i tam zaczęła na mnie nagonkę,siedział tam również nick ROKIN,z którym miałam bardzo dobre relacje,a tu naraz on wrogo do mnie nastawiony,zobaczyłam na jakim pokoju siedzi i wszystko jasne,uwierzył Piotrowi71 oraz Gwieżdzie Południa,mimo wszystko dalej wchodziłam na czat,ludzie zaczęłi mnie obserwować i nie którzy doszli do wniosku,iż to co pisała ona na mój temat nie pokrywa się z rzeczywistością,więc zaczęłi mnie przepraszać ja im wybaczyłam.czemu mi skosowalo o rokinie wpisy.